loading...

s. Justicja OP

W tym miesiącu obchodzimy Światowy Dzień Chorego. To dobry czas, aby poprzez refleksję zatrzymać się nad tematem bólu i cierpienia. Krzyż choroby dosięga bardzo wiele ludzi starszych, ale też i młodych – obserwujemy czasem jak bardzo ten krzyż przytłacza. Niejednokrotnie ludzie nie pogodzeni z trudną sytuacja życiową załamują się, a nawet przeklinają Boga „Czemu akurat właśnie mi to się zdarzyło?”. Tymczasem każdy krzyż przyjęty od Boga, złączony z Jego cierpieniem, wbrew logice świata nie poniża, a wywyższa. Cierpiący człowiek jest w oczach Boga jak krucha roślinka o którą szczególnie się troszczy.
Pracując w Mielżynie, w naszym Domu Pomocy Społecznej, obserwuję już od kilku lat, że tak właśnie jest – Bóg najbardziej troszczy się o tych najsłabszych, chorych, pokrzywdzonych. W naszym Domu mamy ponad 70 dzieci. Dzieci – gdyż pomimo dorastania, ich rozwój intelektualny ogranicza się do poziomu kilkuletniego dziecka. Mieszkańcami Domu są dzieci z mózgowym porażeniem dziecięcym, dzieci niepełnosprawne ruchowo oraz dzieci z wieloma innymi schorzeniami. Niektóre z nich są niewidome lub głuche czy też nieme. Mieszkają tutaj dzieci, którym niepełnosprawność uniemożliwia chodzenie i te, które ze względu na swe schorzenia nie opuszczają łóżek. W naszym Domu jest 6 grup, każda z nich liczy ok. 15 dziewcząt. Opiekę sprawują siostry dominikanki oraz wychowawczynie, które są osobami świeckimi. Nasi podopieczni wymagają całodobowej opieki, dlatego jesteśmy z nimi nie tylko w ciągu dnia, ale również nocą. Radujemy się towarzysząc im w najpiękniejszych chwilach ich życia, ale i z wprost z serca dajemy pomoc we wszystkim tym co trudne i bolesne tak, jak w ostatnie Boże Narodzenie czuwając przy łóżku konającej Romy.
Jest to piękna, choć trudna służba, bo nasze dzieci noszą potężny krzyż: niepełnosprawność, choroby, ból fizyczny. Do tego zwykle dręczy je ogromne cierpienie, które trudno wyrazić słowami – tęsknota za rodzicami, którzy nie odwiedzają swoich dzieci. Często rodzice nie radzą sobie z niepełnosprawnością dziecka, odwiedzają je bardzo rzadko lub wcale. Dziecko odczuwa jednak dotkliwie tęsknotę za mamą i tatą. Jest to niekończące się cierpienie. Miłość do rodzica nie da się zastąpić żadną inną relacją. Zapamiętam ten dzień na zawsze, gdy jedno z dzieci zapytało: Siostro? A ja mam mamę?, inne z kolei dzień w dzień pyta Kiedy mama przyjedzie?. Będąc z naszymi mieszkankami, pragniemy odpowiedzieć na ich głód miłości. Często powtarzamy: nie wiem gdzie jest twoja mama i kiedy przyjedzie, ale ja jestem tutaj z Tobą. Problemy z jakimi przychodzą do nas dzieci wymagają od nas zdolności pedagogicznych, ale także czułego serca matki.
Szczególnie ujmują mnie ze serce dzieci z niepełnosprawnością w stopniu głębokim. Nie umieją one wyrażać swoich potrzeb w jasny sposób. Trzeba je do-brze poznać, by odczytać kiedy je coś boli, kiedy jest im niewygodnie, ale radość, uśmiech – te są czytelne i przejmujące. Kiedyś odwiedziłam w szpitalu naszą chorą Emilkę, dziewczynka jest leżąca i nie mówi. W czasie całej wizyty patrzyła mi głęboko w oczy i położyła głowę na moim ramieniu – to była cała nasza rozmowa, jedna z najpiękniejszych jaką do tej pory przeżyłam. Życie w Mielżynie dostarcza nam wiele chwil pięknych w swej szczerości i prostocie, bowiem mieszkańcy naszego Domu każdego dnia otrzymują wiele od Boga i nam tę Miłość przekazują.
Dzielą się z nami wewnętrznym światłem i radością, której często próżno by szukać w ludziach zdrowych, żyjących wokół nas. W prostocie przeżywają swoją wiarę, szczerze modlą się do Boga w różnych intencjach: za bliskich, dobroczyńców, o zdrowie. Niesamowite świadectwo wiary daje nam Nina, która nie mówi i ma trudności z nawiązaniem kontaktu, ale są takie chwile w ciągu dnia, kiedy Nina wymownie wpatruje się w Krzyż, po czym uśmiecha się, jakby była najszczęśliwsza na świecie.
Te codzienne cuda, których doświadczamy opiekując się naszymi mieszkankami, dają nam moc do wytrwałości w drodze do nieba. Kiedy dzień w dzień widzimy jak bez utyskiwania na los, niesiony jest krzyż choroby, cierpienia, bólu, zaczynamy inaczej patrzeć również na swoje życie. Widzimy, że cierpienie nadaje życiu sens. Nikt z nas nie wie tak naprawdę, jakie owoce przynosi nasza modlitwa, ile dusz wybawiła z czyśćca, ilu ludziom pomogła odnaleźć właściwą drogę.
Cierpienie to Boża tajemnica – łaska, a nie kara. Łaska objawiająca się przez cierpienie jest darem nie tylko dla cierpiącego, ale także dla tych, który mu w tym cierpieniu towarzyszą. Osoby, które odwiedzają nasz dom wiele już raz dawały świadectwo tego, że w twarzach naszych dzieci odbija się oblicze Jezusa – Miłości, za którą każdy tęskni.
Cierpienie to szkoła życia. Więcej nauki dostajemy od mieszkanek naszego Domu niż możemy im podarować. Uczą nas, że aby być szczęśliwym trzeba się cie-szyć małymi rzeczami, a jeśli nie można uniknąć cierpienia – trzeba je zaakceptować.
Jaka jest zatem nasza rola? Tu przypominają mi się słowa św. Edyty Stein „Po co jestem? Jestem po to aby kochać ludzi, aby im pomagać, aby ulżyć im w cierpieniu, aby cierpieć wraz z nimi”

 

1 procent

Wsparcie mieszkańców

Informacje do PIT-u /nazwa OPP:STOWARZYSZENIE MŁODYCH WIELKOPOLAN, numer KRS: 0000055717. W części INFORMACJE UZUPEŁNIAJĄCE CEL SZCZEGÓŁOWY 1% należy wpisać: DPS MIELŻYN / Bóg zapłać!

Veritas Logo

Dom Pomocy Społecznej w Mielżynie

prowadzony przez Zgromadzenie Sióstr św. Dominika

ul. Szkolna 15, Mielżyn, 62 - 230 Witkowo, tel. (61) 4775002, 4775013

tel/Fax (61) 4775012 / e-mail:dps_mielzyn@op.pl

Nasze konto: bz wbk | Oddział w Słupcy

Kod swift: wbkpplpp Nr 25 1090 1216 0000 0000 2101 7238

Opp 1%: Stowarzyszenie Młodych Wielkopolan

KRS: 0000055717 Cel: DPS Mielżyn